Ta historia rozpoczyna się 30 października 2012 roku. Już od 2 lat badałem teksty urzędowe i tego dnia miałem wystąpić na Kongresie Języka Urzędowego. O 7.00 rano spotkałem się jednak w kawiarni z Lillą – szefową zespołu w Biurze Marketingu PZU. – Nie wierzyłam – powie później Lilla – że naukowiec może prowadzić motywacyjne wykłady i praktyczne warsztaty w korporacji. A jednak! Lilla nauczyła mnie stawiać pierwsze kroki. Stąpałem ostrożnie, często upadając.
Rok 2014. Scena zupełnie inna. Kontaktuje się ze mną Miłka z ING. – Chcemy – mówi, a ja nie dowierzam – stworzyć nowy język finansowy, który da naszym klientom lepsze doświadczenia. To wtedy uświadomiłem sobie po raz pierwszy, że w Polsce język firmowy niewiele różni się od urzędowego. Cztery największe branże (finanse, ubezpieczenia, telekomunikacja i energetyka) w czasach PRL były przecież własnością państwa.
W roku 2017 historia znacznie przyspiesza. Prowadzę kilka dużych projektów upraszczania języka. Tworzymy technologie Logios, które wspierają ocenę i upraszczanie tekstów. Rozpoczynam współpracę z firmą telekomunikacyjną, kilkoma ubezpieczycielami oraz z dużymi grupami energetycznymi.
Dziś jestem nadal praktykującym językoznawcą, współwłaścicielem firmy Logios, trenerem prostego języka, upraszczaczem tekstów i lingwistycznym zgrywusem. A prywatnie – mężem Joasi, ojcem dwóch Mi. Mam dwa psy i dwa koty. Wolę kawę.